10.01.2014 16:44
Mój pierwszy highsajdzik!
Wracam ze szkoły jak codzień Hondorem (Hornet 600), zaczyna kropić trochę, jeszcze rano było ładnie i sucho.
Już prawie jestem koło domu, jeszcze jakieś 200m. Zatrzymuję się przed skrzyżowaniem na STOPie koło fabryki Guinessa. Tak, mieszkam koło fabryki Guinessa i codziennie wieczorem pachnie/śmierdzi (cały czas nie mogę się zdecydować) fermentowanym zbożem. Przypomina mi to moje rodzinne miasto, gdzie wieczorami pachniało piernikami z Kopernika i płatkami z fabryki Nestle.
No więc. Zatrzymuję się, kierunek w prawo, patrzę, nic nie jedzie, ruszam i pizd!
a) za dużo gazu (A za dużo bo: ostatnio hondor przycinał przy ruszaniu, w sensie: przekręcasz manetkę, a on jakby na chwilę się dusi, revy opadają, a potem nagle bum, wystrzela. Trzeba czeknąć u mechanika!)
b) ślisko
c) nierówna droga
d) niefart po prostu
I ot tyle. Lesson learnt. Skręcałam prawo a wywaliło hondora i moje biodro na lewą stronę. Więc jakby sobie skręcił w locie. Pamiętam tylko że wywaliło przód do góry i silnik zrobił wuuuuum! Ale crash pady dały radę, nic się nie pogięło, tylko owiewka przednia nad zegarami złamana. Trzeba skleić/kupić nową.
Ja zaś podnoszę się z podłogi, chyba cała, zdejmuję kask, podbiegają okoliczni taksówkarze "Damn, that's my boyfriend's bike!" krzyczę. Tamci się śmieją "You mean your ex-boyfriend!". Tacy śmieszni. Jak się później okazało boyfriend mnie jeszcze nie rzucił :) (Dostał na pocieszenie najnowszy numer naszego ulubionego magazynu motocyklowego ;))
No więc pomogli podnieść moto, wszystko ok. Po paru próbach odpalił. Bez żadnych backfire'ów ani nic. Raczej ok. Wtedy podbiega jakiś okoliczny gościu i śmiesznym dresiarskim akcentem mówi:
- Nie no, ja bym nie wsiadał w ogóle na ten motor, pojedziesz 200 m i coś może eksplodować, gaźniki się zalać (tu: zaczął wymyślać jakieś bzdury) etc
- No co ty, przecież działa, nic nie cieknie. Crashpad wszystko wział na siebie. Dam radę, w końcu to tylko kawałek. W najgorszym wypadku zgaśnie czy coś, wtedy dopcham jakoś.
- Nie no, pomogę ci dopchać go do domu.
Uparł się mocno i zaczął pchać moto. Spoko, tylko po drodze musiałam słuchać gadki jakie to jeżdżenie jest niebezpieczne, że on to miał Fireblade'a jak miał 17 lat bo dostał od ojca i raz się przewalił i coś złamał i przestał jeździć. No trudno, pech. Ale to nie znaczy, że wszyscy zginiemy. I dalej, że może powinnam jeździć na czymś mniejszym. Bla bla. Uwielbiam takich ekspertów. Zdaję sobie sprawę z ryzyka etc. ale uważam, że jeżdżę dość rozsądnie, nieraz jestem z siebie dumna, że przewidziałam jakąś niebezpieczną sytuację, a ślizg na mokrej i nierównej powierzchni może się zdażyć każdemu, niezależnie na czym jeździ.
Koleś dopchał w końcu moto (mimo, że bardzo nie chciałam, żeby szedł ze mną aż do samego domu, bo w końcu średniawa okolica, wszystko wszystkim kradną, więc po co ma wiedzieć gdzie mieszka Hondorek). Zadzwoniłam bo mojego współlokatora, który był akurat w domu, żeby wyszedł nam na spotkanie i może spłoszył mojego pomagacza, ale na nic to się zdało. Na koniec nie obyło się bez gadki typu:
- Ja bym zawiózł ten motor do mechanika od razu!
Oraz: (tu zwraca się do mojego współlokatora)
- Powinieneś się cieszyć, że ona (w sensie ja) żyje!
Rotfl
Nom, więc tak oto żyję zaliczywszy swój pierwszy crash. Hopefully ostatni.
Komentarze : 6
@Maciek MV dla mnie naukowo to brzmi "highside", dlatego zamiast niego użyłam "highsajdzika" :) Oczywiście, że nie był to highside właściwy, zwykła gleba, ale dla mnie niezwykła bo pierwsza i gdyby miała miejsce przy większych prędkościach prawdopodobnie byłaby highside'm właściwym :)
"Highsajdzik" brzmi bardzo fachowo, trąci sportową jazdą i w ogóle, ale to raczej była zwykła "gleba". Z życzeniami aby jednak nie było tego pierwszego ;)
@ninozm: dobrze powiedziane choc ja rzucilbym im jeszcze pare kur*w na odczepne ;)
Pisz dalej bo fajnie sie czyta. Mozesz opisac zycie w Eire? Duzo tam motopasjonatow?
@klurik @tulony Dzięki za komentarze. Z całym szacunkiem, ale: mój blog, mój styl, mój język (taki już mam - mieszany; łatwiej mi przychodzi opisać daną rzecz używając zasobu słów pochodzących z niejednego ale więcej języków, ale także moich własnych wytworów - przykład: tytułowe "hondorki"). Uprzejmie proszę to uszanować:)
@hondorki
Zgadzam się z przedmówcą. Trzymanie się jednego języka byłoby właściwsze.
@tulony
Ciekawa koncepcja.
Następnym razem mniej ponglishu i będzie ok. A wypadki i tak będziesz miała i tak, bo jak się człowiek nie wywróci na motorze raz na jakiś czas, to znaczy, że jeździ jak pizda.
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Nauka jazdy (4)
- O moim motocyklu (1)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (4)
- Turystyka (2)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)